Czy sowy z Harry’ego Pottera mogłyby być używane do marketingu w Polsce?

Czy sowy z Harry’ego Pottera mogłyby być używane do marketingu w Polsce?

Czy sowy z Harry’ego Pottera mogłyby być używane do marketingu w Polsce?

Wyobraź sobie, że otwierasz okno o poranku, a tam… sowa z listem marketingowym w dziobie! Może to zaproszenie na darmowy kurs eliksirów? A może promocja na różdżki? Brzmi jak totalna magia – dosłownie! 😄 Ale teraz najważniejsze pytanie: czy takie magiczne wysyłki byłyby zgodne z przepisami w Polsce?


Dlaczego sowa marketingowa działałaby w Polsce?

Polskie prawo reguluje głównie elektroniczne formy kontaktu. Mowa tu o e-mailach, SMS-ach, powiadomieniach push czy wiadomościach na urządzenia końcowe użytkownika (czyli Twój telefon, komputer lub tablet).

Teraz zadajmy sobie pytanie: czy sowa to elektroniczne urządzenie? Oczywiście, że nie! Jest to żywe stworzenie z niesamowitym talentem do dostarczania listów, które lata szybciej niż niejedna przesyłka kurierska.


Co mówi prawo o marketingu elektronicznym?

Zgodnie z polskimi przepisami, żeby wysyłać Ci reklamy na maila czy SMS-a, firma musi mieć Twoją wyraźną zgodę. Wiąże się to z tzw. urządzeniami końcowymi, które wymieniają dane drogą elektroniczną.

Sowa, choć jest naprawdę imponującym systemem dostarczania wiadomości (Hedwiga zrobiła by to lepiej niż niejedna firma kurierska), nie przetwarza danych ani nie przesyła ich drogą elektroniczną. Właściwie to po prostu przynosi list w swoim dziobie – totalnie poza zasięgiem jakichkolwiek kabli, Wi-Fi czy Bluetooth. 😄


A jak z ochroną danych?

Okej, ale co z RODO? Czy takie dostarczenie listu przez sowę naruszałoby przepisy o ochronie danych osobowych? Nie do końca! Wysyłanie fizycznych listów marketingowych, nawet tych dostarczanych przez skrzydlate stworzenia, to zupełnie legalna praktyka, o ile oczywiście firma, która wysyła list, posiada podstawę prawną do przetwarzania danych osobowych. RODO wprost wskazuje że marketing może być realizowany w oparciu o uzasadniony interes spółki. Trzeba jednak uszanować potencjalne sprzeciwy odbiorców..

Więc, jeśli firma postanowiłaby wykorzystać sowy do dostarczania informacji o najnowszych promocjach na eliksiry lub zaproszenia do Śmiertelnego Nokturnu, wszystko odbyłoby się w pełnej zgodzie z przepisami – o ile oczywiście pierwszy list zawierałby wymagane informacje o przetwarzaniu danych. 


Sowy kontra spam

Spam to prawdziwa zmora współczesnych czasów – zapchane skrzynki mailowe, powiadomienia na telefonie… Ale sowy marketingowe? Tak jak ulotki wpychane do samochodu lub skrzynki na listy, to już zupełnie inna historia. Nawet jeśli Hedwiga przyniosłaby Ci 10 listów dziennie, nie mogłoby to być traktowane jako spam zgodnie z przepisami dotyczącymi marketingu elektronicznego.


Podsumowanie

Zatem, czy sowy z Harry’ego Pottera mogłyby być wykorzystywane do marketingu w Polsce? Tak! Ponieważ przepisy dotyczące marketingu elektronicznego odnoszą się do urządzeń końcowych i przesyłania wiadomości elektronicznie, sowa przenosząca list nie łamie tych regulacji.

Typ od RODO – nawet dla czarodziejów! 🦉✨

Powrót do blogu

Zostaw komentarz