Pasta o IODzie: Dzień 1-5

Pasta o IODzie: Dzień 1-5

Mój znajomy polecił mnie do pracy jako IOD. Nie wiem zbyt wiele o IOD-owaniu, poza tym że coś tam z RODO i że wszyscy się tego boją. Dotychczas zajmowałem się tylko malowaniem figurek, ale koniecznie w urzędzie potrzebowali kogoś do pełnienia tej funkcji.

To są moje opowieści z pracy.


IOD – Dzień pierwszy

Dzwoni Dyrektor: „Panie Damianie, proszę przygotować politykę prywatności.”

Brzmi jak coś, co powinno być gotowe w Office albo Canvie. Otwieram Worda, wpisuję:

„Twoje dane są bezpieczne, przysięgam.”

Dodaję lorem ipsum, żeby wyglądało profesjonalnie. Podmieniam nagłówki na: Transparentność, Celowość, Miłość. Wysyłam.

„Wow, jak szybko!” No cóż… staram się.

Godzinę później dzwoni kancelaria: „Kto przygotowywał tę politykę?!” Mówię, że to wersja robocza, bo „czekam na audyt procesów”.

Nie wiem, co to znaczy. Oni kiwają głową, jakby rozumieli.

Trzy tygodnie później: Polityka dalej wisi na stronie. Wciąż z lorem ipsum.


IOD – Dzień drugi

Dziś rano, jeszcze przed kawą, ktoś szepcze do słuchawki: „Typie... coś się dzieje z RODO.”

Ton dramatyczny, jakby ktoś przypadkiem wyeksportował dane osobowe do Korei Północnej. Oddycham głęboko. Wpisuję w Google: „co się dzieje z RODO”.

Google nie wie. Czytam trzy artykuły o wycieku danych w jakiejś gminie z 2018. Otwieram ostatnie posty Mateusza Kupca na LinkedIn. Zamykam przeglądarkę.

Oddzwaniam: „Już sprawdzone. To była kwestia polityki retencji.”

Cisza. „To… brzmi poważnie.” „Bo było.”

Nikt nie wie, czym jest polityka retencji. Nawet ja, zanim tego nie wymyśliłem.


IOD – Dzień trzeci

Siedzę przy biurku. Słońce wpada przez żaluzje. Kawa stygnie.

Przeglądam rejestr czynności przetwarzania. Czyli patrzę na Excela, który ma więcej kolorów niż tablica Mendelejewa i zero sensu.

W kolumnie „kategorie odbiorców” ktoś wpisał:

„no różni, generalnie bank czasem”

Oddycham przez nos. Zmieniam na:

„podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie przepisów prawa”

Wygląda lepiej. Wciąż nie wiadomo, o co chodzi. Ale teraz brzmi RODO.


IOD – Dzień czwarty

Dzwoni ktoś z administracji: „Czy przechowywanie zdjęcia legitymacji pracownika przez 11 lat to zgodne z RODO?”

Zawieszam się. W głowie widzę scenę z Interstellara — ten moment, kiedy czas zwalnia, a on patrzy przez czarną dziurę.

„To zależy…” „Od czego?” „Od ryzyka.”

Klik. Rozłącza się.

Zapisuję notatkę:

Przygotować analizę ryzyka dla zdjęcia legitymacji.

Śmiesznie się pisze takie zdania.


IOD – Dzień piąty

Przychodzi do mnie HR: „Hej, możesz rzucić okiem na ten dokument?”

„Jasne. Co to?” „To wzór zgody na publikację wizerunku pracowników w naszej gazetce. Na ostatniej stronie są życzenia urodzinowe i zdjęcia dzieci.”

Patrzę na dokument. Jest tam checkbox:

☑️ Wyrażam zgodę na wszystko i nie będę potem płakać

Oddycham głęboko. Mówię:

„Muszę to… zoptymalizować pod kątem zasady minimalizacji.” „Aha, to co — jutro?” „Nie, nie. To proces.”

Odkładam papier na bok. Włączam lo-fi.

Aktualizuję klauzule informacyjne.

Powrót do blogu

Zostaw komentarz