
Typowy Atypowy - o terminowości zadań
Share
Poprzedni materiał był trochę zbyt zachowawczy. Wyszło jak rada miliardera, że wystarczy wstać wcześniej i mówić „dzień dobry” na klatce, żeby osiągnąć sukces.
Tym razem konkretniej.
Czym jest kłamstwo?
Dla osoby w spektrum autyzmu – to dziwna konstrukcja. Komunikacja powinna być prosta, bezpośrednia i szczera. To oczywiście uogólnienie, ale osoby w spektrum zwykle nie potrafią kłamać – a jak próbują, to szybko widać reakcję stresową. Ja, na przykład, wybucham śmiechem. Żona mówi, że tajemnic mi powierzać nie warto – jestem jak przekupka na targu.
Ale co to ma wspólnego z pracą?
Choć osoby autystyczne same nie kłamią, nie lubią też być okłamywane. Na początku bywają łatwowierne, ale z wiekiem i doświadczeniem rozwija się u nich bardzo czuły „bullshit detektor”. Starsze korpo-autystyki wyczują fałsz w przemówieniach zarządu i bez oporów skomentują to przy kolegach.
To nie jest nieumiejętność zachowania tajemnicy. To reakcja na niespójność. Gdy relacja z przełożonym jest dobra – powiem wprost, co myślę. Gdy relacja jest słaba – po prostu znikam z radaru. Robię swoje, solidnie, podyskutuje z zaufanymi osobami co o tym myślę. Nie daję powodów do skarg. IOD-owi to sprzyja – często działa samodzielnie, na własnym poletku. I tak każdy wolałby nie patrzeć w jego stronę.
Ale temat zadowolenia z pracy zostawiam jeszcze na kiedy indziej.
Zasady to sens. Ich brak – chaos
Atypowi kochają zasady. Systemy. Rytuały. Wszystko musi działać jak w zegarku 🕰️
Największym wyzwaniem są ludzie arbitralni – tacy, którzy zmieniają zdanie z godziny na godzinę.
Jeśli powiesz, że do końca dnia trzeba napisać dokument, który jutro o 9:00 przeczytasz, a o 10:00 pójdzie do klienta – przygotuj się, że autystyczny pracownik to zapamięta. Zrobi dokument na czas. A potem będzie obserwować, czy faktycznie został wysłany. Dlaczego? Bo chce widzieć sens swojej pracy. Bo chce wiedzieć, że nikt go nie oszukał.
Jeśli często nie dotrzymujesz terminów – bo np. jesteś z drugiego końca spektrum – lepiej w ogóle nie składaj obietnic. Nawet drobne niedotrzymanie terminu zostaje w pamięci. A pamięć w spektrum bywa bardzo selektywna i... bardzo dokładna.
Zderzenie światów: ja i przełożeni
Na początku kariery miałem przełożoną w spektrum ADHD. Zderzenie tytanów. Ja – widzę backlog i realizuję zadania jak najszybciej by się nie wypalić. Ona – widzi backlog i wytęża całą energie by myśleć że nie istnieje.
Miałem pustą skrzynkę, czytałem dla sportu wytyczne EROD. Ona – 200 nieodczytanych wiadomości, które raz na kwartał wrzucała mi do obsługi w poniedziałek rano.
Efekt? Trzy dni bez humoru i porządkowanie chaosu. A potem – ja, regularnie tuptający do jej biurka z pytaniem: „Sprawdziłaś? Chciałbym to już zamknąć.”
Z biegiem lat spotkałem więcej szefów z ADHD albo po prostu bardzo chaotycznym stylem pracy. Uczyłem się radzić sobie z tym – przejmując proces i decyzję na siebie. I to działało.
Był też jeden przełożony, którego bardzo szanowałem, a który miał styl... nazwijmy go „lekkoducha”. Jego strategia? Ignorować backlog, odcinać kanały kontaktu i czekać, aż zostaną tylko sprawy naprawdę krytyczne. Zaskakująco skuteczne. Na początku mnie to stresowało, ale później znów: przejmowałem inicjatywę.
Przejmowanie inicjatywy i decyzyjności to ogółem bardzo pożądana i ceniona cecha w pracy. Polecam spróbować samemu a przyśpieszy to rozwój kariery.
A co, jeśli to ja jestem przełożonym?
Wcześniej pisałem głównie o sytuacjach, w których to osoba w spektrum jest „niżej” w strukturze. Ale co, jeśli jest odwrotnie?
Nie mam dużego doświadczenia w roli przełożonego. Sporadycznie współpracowałem z juniorami – raczej jako wsparcie niż pełnoprawny szef. Więc nie będę tu udawał, że mam gotowe recepty.
Z relacjami w zespole jeszcze się rozprawię w osobnym tekście – tutaj tylko krótko i konkretnie.
Jestem silnym indywidualistą. Działam w duchu „jak chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam” i „jeśli coś zepsujesz, nie miej do nikogo pretensji”. To nie jest najlepszy punkt wyjścia do delegowania.
Dlatego nie przekazywałem wielu zadań. Raczej działałem równolegle – ktoś robił swoje, ja swoje, potem się spotykaliśmy i robiliśmy transfer wiedzy.
Nikogo nie zdziwi jak powiem, że najgorsze co można było zrobić to niedowieźć na czas - i nawet nie powiedzieć o tym że nie ma się na to szans.
Współpraca układała się dobrze tam gdzie mogłem liczyć na pomoc w rzeczach, które nie są moją mocną stroną: wyszukiwanie źródeł (u mnie dominuje intuicja, nie research), redakcja tekstu (dziś wspiera mnie w tym AI), czy po prostu drugi zestaw oczu, który wyłapie potknięcia.
Nie spotkałem się z negatywnym feedbackiem – ale też nie miałem wielu okazji, by naprawdę przetestować siebie w tej roli.
Czy osoby w spektrum są punktualne?
Z mojego doświadczenia – bardzo. Brak backlogu to dla nich lepszy zastrzyk endorfin niż 5 minut na scrollowanie sociali. Wyjątkiem mogą być prywaty których nie lubią a są akurat zajęci robieniem czegoś co lubią - w moim przypadku będzie to granie w europa universalis 4.
Zadanie zlecone? Siądą i zrobią. Ale – z czasem pojawia się doświadczenie. Zadanie może zostać zrobione, ale przekazanie go dalej? Odłożone „na półkę”, bo wiadomo, że czas jeszcze jest, nie ma co wyskakiwać z szeregu bo się dostanie więcej. Czasem bezpośredniość z powodu toksycznych warunków zawodowych przeradza się w cichą izolację. Działają samodzielnie. Nie mówią nic, dopóki nie trzeba.
Czy mi się zdarzyło zapomnieć o spotkaniu albo niedotrzymać terminu? Tak. Nadal jestem człowiekiem. Czasem głupio obiecam odpowiedź „na jutro”, a wpadnie incydent. Czasem dam ten sam termin dwóm klientom – i obaj wybiorą tę samą godzinę. Oczywiście poproszę o przesuniecie.
I boli mnie to. Frustruje. Ale uczę się z tym żyć. Jeszcze nie jestem cyborgiem 🤖
Masz podobne doświadczenia w pracy z osobami w spektrum albo sam tak masz? Daj znać. Może ta seria pomoże nam się lepiej zrozumieć – i lepiej dogadywać na co dzień.
"Typowy atypowy" wróci z kolejnym tematem już niedługo.